czwartek, 17 maja 2012

troszkę refleksyjnie

Tabula Rasa
Za horyzontem, gdzie milczenie znaczy niebo,
Przetykam złotą nić przez wcieleń moich splot.
Przyznaję się do ran, do krwi,
Miłości, której wstyd,
Powietrza, które wie, kiedy kocham, kiedy pieprzę się...
Tam, krążę tam,
By z nicości wcielić się w matczyny płód.
Chcesz złamać sen,
Lecz unikasz końca, nie przestając żyć.
Deszcz zbawia kwiaty, by życie gdzieś utkwiło.
Czy czas się zatrzymał?
To, co odchodzi, kiedyś nadejdzie.
Ludzie nie wiedzą, jak żyć.
...Cykl obraca się.
Narodziny, dzieciństwo pełne duszy,
Uśmiechów niewinnych i zdrady.
Dorosłość usłana sumieniem.
Starość jak hańba.
A na łożu śmierci - śmierć!..
Jest jak rzeka.
Unosi mnie spojrzeniem
Nurt porywa nas
Uświęca cel i rzuca gdzieś na brzeg.
Tabula rasa
Teraz przedtem, tam i potem
Klepsydra daje znak, więc inicjały wpisz
Tabula rasa.
to jeden z utworów Abraxasu który skłonił mnie do głębeszej refleksji o życiu zarówno wtedy gdy usłyszałąm go pierwszy raz jak i teraz po ponad 10 latach.
Każdy z nas rodzi się jako nie zapisana biała księga i to jak ją zapiszemy zależy początkowo od naszych rodziców,  a później od nas samych. To my decydujemy jacy jesteśmy i ludzie jakimi się otaczamy. To my kształtujemy własne sumienie, które mówi nam co robimy dobrze, a co źle... cykl obraca się od narodzin aż po śmierć przez wszystkie etapy naszego życia zapisujemy naszą księgę aż do czasu kiedy piasek z naszej klepsydry przesypie się i na naszym nagrobku ktoś wyryje nasze nazwisko wraz z ważnymi datami. Datami naszych narodzin i naszej śmierci. Dla kogoś obcego  przechodzącego cmentarną aleją będziemy tylko tymi literkami wyrytymi na nagrobnej płycie a nasze życie będzie się zamykało w myślniku pomiędzy tymi dwoma datami. Dla bliskich nam osób będziemy wspomnieniem, sytuacją, którą wspólnie przeżyliśmy lub uczuciem pustki jaka pozostała po naszym odejściu. 
Przeżyłam już dwie niespodziewane śmierci najbliższych mi osób Tatusia i mego męża Tomka. Odeszli tak krótko po sobie, że czułam jakoby moje życie wtedy było jedną wielką żałobą i bólem. Dziś minęło od tego czasu prawie 3 lata nauczyłąm się jakoś żyć z tą pustką zapełniam ją przyjaciółmi takimi bliskimi i prawdziwymi, znajomymi. Jako wrodzona optymistka wierzę że jeszcze zakwitną kwiaty w moich snach.
na blogu dizajn-erka był kiedyś bardzo osobisty post poświęcony Tacie i Tomkowi, ale beczałam gdy go czytałam i go usunęłam. Jednak nie tylko śmierć takiej najbliższej osoby może nas zaboleć tak bardzo, sprawić, że wątpimy w istnienie Boga czy jakiejkolwiek sprawiedliwości. Tak szokującą wiadomością była dla mnie wiadomość o śmierci Piotra. W sumie nie znałam go dużo. Widziałam go zaledwie kilak razy bo troszkę mieliśmy takie powiązania zawodowe. Przez te kilka razy gdy go widziałam zawsze był cudownie uśmiechnięty, radosny z pogodą ducha widoczną na twarzy. Miał w sobie tyle zapału i takiej pozytywnej energii. Mnóstwo planów na przyszłość. Miło było popatrzeć na tak młodego człowieka z planem na życie, z zapałem w dążeniu do czegoś. I ten uśmiech zarażający wszystkich wokół. i nagle tuż przed majówką siedziałam u mojej Dorotki kosmetyczki na zabiegach upiększających... zadzwonił telefon i dowiedziałyśmy się o śmierci Piotra. Zmarł nagle w nocy na atak astmy. w XXI wieku 22 letni chłopak umiera na atak astmy bo lekarze nei umieją go przez godzinę uratrować. Czy to normalne żeby umrzeć w szpitalu na chorobę zdawałoby się tak dobrze znaną na dodatek lecząc sie na nią i regularnie zażywajać na nią leki?
Czemu ten świat nosi tylu oszołomów idiotów, którzy często nawet znęcają się nad innymi, egoistami bez sensu i celu przemierzając każdy dzień, a nagle w tak młodym wieku odchodzi ktoś kto miał na życie plan i był pełen ciepła i uśmiechu. Czemu młodzi pełni życia ludzie umierają na śmiertelne choroby, odchodzą nagle choć życie było dopiero przed nimi. Niedawno wszedł do kin film o Agacie Mróz, muszę go koniecznie zobaczyć wyciągnąć kogoś na niego, bo takich filmów nie można oglądać samemu, bo smutek jest wtedy jeszcze nbardziej przejmujący. Pamietam gdy odeszła jak bardzo zrobiło mi się wtedy smutno, gdy dowiedziałam się że przegrała ten najważniejszy mecz swego życia. Pamiętam też jak bardzo płakałam gdy dowiedziałam się o śmierci Arka Gołasia. Uroczego, wiecznie uśmiechniętego młodego człowieka przed którym właśnie zaczynały się tworzyć świetne perspektywy. Perspektywy, które zatrzmały się na barierze okalającej austriacką autostradę...

To właśnie takie nagłe śmierci sprawiły, że nie planuję zbyt daleko do przodu staram się żyć dniem dzisiejszym i nie odkładać niczego na póżniej. A więc Carpe Diem i żyjmy póki tli się w nas iskierka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz